29.12.2010

Hotel Gołębiewski, Karpacz - kolejna runda

List otwarty do ministra kultury


Szanowny Panie Ministrze,


Środowisko dolnośląskich urbanistów i architektów z wielkim niepokojem śledzi realizację Hotelu "Gołębiewski" w Karpaczu. Obserwowane kolejne etapy budowy wprawiają nas w coraz większe zdumienie i narastające oburzenie. Gabaryty powstającego obiektu przeczą wszelkim zasadom ładu przestrzennego, niszczą walory krajobrazu miejskiego Karpacza i w żadnej mierze nie nawiązują do lokalnej tradycji architektonicznej. Budynek przytłacza otoczenie powodując, naszym zdaniem, nieodwracalne zniszczenia w historycznie ukształtowanym krajobrazie miasta.

Ponieważ zdajemy sobie sprawę z uwarunkowań prawnych zawartych w ustawach: o Planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, o Ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz w ustawie Prawo budowlane - nurtuje nas pytanie: czy uchwalając przepisy prawa miejscowego samorząd lokalny ma prawo do zaprzepaszczenia walorów turystycznych Karpacza? Uroda tego objętego ochroną konserwatorską miasta jest przecież naszym dobrem wspólnym.

Ustalenia obowiązującego obecnie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego tej części Karpacza, w której lokalizowany jest hotel wskazują, że plan - dopuszczając realizację obiektu o tak wielkiej kubaturze - opracowany został bez należytego rozpoznania uwarunkowań wynikających z historycznych gabarytów sąsiedniej zabudowy. Mimo że niektóre jego ustalenia są nieśmiałą próbą zachowania regionalnego charakteru projektowanych elewacji hotelu, główną wadą planu jest dopuszczenie do zrealizowania w sąsiedztwie starych pensjonatów stanowiących o klimacie Karpacza obiektu o powierzchni całkowitej większej niż warszawski Pałac Kultury, przekrytego dachem o powierzchni większej niż 3 ha i o wysokości porównywalnej z 11-kondygnacyjnymi blokami.

Ostatni etap budowy potwierdza nasze wcześniej wyrażane obawy. Budynek hotelu jest jeszcze większy niż pozwala na to obowiązujący plan. W związku z tym, podjęto ostatnio próbę zmiany prawa miejscowego dla dostosowania ustaleń planu do wybudowanego już obiektu. Jest to praktyka niedopuszczalna i poddającą w wątpliwość obowiązujący porządek prawny. Zaakceptowanie takiego postępowania będzie wyraźnym sygnałem, że można w ogóle nie liczyć się z miejscowym prawem i mieć w pogardzie wszelkie legalne procedury. W przyszłości może to skutkować podobnymi przypadkami powodowania nieodwracalnych szkód w krajobrazie, naruszających utrwalony tradycją ład przestrzenny wielu chronionych miejsc w Polsce. Jest zatem dla nas zupełnie oczywistą reakcja Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który korzystając ze swoich uprawnień odmówił uzgodnienia projektu zmiany planu akceptującego, post factum dokonaną samowolę.

Zwracamy się z apelem do Pana Ministra o utrzymanie w mocy postanowienia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Tylko w ten sposób utrzymana zostanie właściwa rola merytorycznych uzgodnień miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego i wykazana konsekwencja w ochronie najcenniejszych wartości krajobrazowych Karkonoszy.

Mamy nadzieję że Pańska doskonała znajomość Karpacza oraz troska o dobro jego unikalnej przestrzeni miejskiej, przyczynią się do podjęcia słusznej decyzji, przywracającej wiarę w moc prawa i porządku administracyjnego w Polsce, poprzez zgodne z nimi działania organów powołanych do ich ochrony.


Pozostajemy z poważaniem
Zbigniew Maćków, przewodniczący Dolnośląskiej Okręgowej Izby Architektów RP
Marek Wiland, przewodniczący Zachodniej Okręgowej Izby Urbanistów
Wojciech Drajewicz, przewodniczący SARP Oddział w Jeleniej Górze

[Podkreślenia w tekście listu - moje]

27.12.2010

Przypominajka

"Obecny stan infrastruktury drogowej w Polsce, to nie tylko bariera rozwoju, to zagrożenie, i proszę o uwagę tu wszystkich naszych oponentów, to także zagrożenie, takie realne zagrożenie spójności terytorialnej naszego kraju. Trzeba w sposób nowoczesny zrozumieć kryteria prawdziwego bezpieczeństwa, integralności i spójności naszego państwa. To znaczy, nie można dłużej akceptować takiego stanu rzeczy, w którym z Wrocławia nieporównywalnie szybciej i łatwiej można dojechać do Pragi i Drezna, a z Poznania o wiele łatwiej do Berlina niż do stolicy Polski do Warszawy".
Donald Tusk, 23.11.2007 r.

23.12.2010

Boże Narodzenie - Vánoční čas



Bożonarodzeniowe serdeczności przesyłam i życzę wspaniałej Gwiazdki i mnóstwa Słońca, pięknych choinek i zacnych prezentów, a przede wszystkim zdrowia i szczęśliwości wszelkiej. Wiary w lepsze jutro i pamięci o wartościowym wczoraj. Powodzenia w życiorysach zawodowych i prywatnych.
 I miłości. 


22.12.2010

Przemek Wiater nagrodzony Marszałkowo

To bardzo miła wiadomość i piękny prezent bożonarodzeniowy dla Przemka:
Z radością i satysfakcją donosimy, że dr Przemysław Wiater – wieloletni współpracownik naszego magazynu "Góry Izerskie" – 20 grudnia 2010 r. otrzymał nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego za szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury.
Przyznanie przez marszałka, Rafała Jurkowlańca, nagrody uzasadnia długa lista, wymieniająca tylko najważniejsze zasługi dr Wiatera. Wszystkich nie sposób wymienić. 
Od ponad 15 lat nie tylko rozsławia Szklarską Porębę, Góry Izerskie i Karkonosze na całą Polskę i świat, ale wieloma pomysłami i działaniami przyczynia się do rozwoju kulturalnego Zachodnich Sudetów.
W dwóch krótkich zdaniach podsumowuje dokonania Przemysława Wiatera podsumowuje tekst laudacji: 
"Dr Przemysław Wiater wypromował Karkonosze jako miejsce szczególne – kolonię artystów. Wykazał, że przez stulecia góry te, niezależnie od podziałów narodowych czy politycznych, przyciągały i do dziś przyciągają nie tylko turystów, lecz także twórców zauroczonych tym wspaniałym krajobrazem".
I ja szczerze przyłączam się do gratulacji i życzę wytrwałości w kolejnych przedsięwzięciach. 

17.12.2010

Poranek różowy

Zelżał mróz, dzisiaj zaokienny pokazywacz zatrzymał się na 8 kresce poniżej zera. Na niebie porannym zaś widowisko w kolorach barchanowych. Warto było ruszyć z psem odrobinę wcześniej...




Wybory samorządowe - cała władza w ręce PO-Rad

Nawybieraliśmy się samorządowców, w Jeleniej Górze nawet dwukrotnie, teraz konsumujemy nasze wybory, a przynajmniej to, co nam na politycznym talerzyku podaje ekipa nowego prezydenta, Marcina Zawiły. Spełniły się moje obawy co do upartyjnienia (monolitycznego) samorządu Jeleniej Góry: w mieście rządzi (na całe szczęście - nie absolutnie) ekipa platformiana. Na swoich zastępców Zawiła wybrał Zofię Czernow (odważnie i wbrew "głosowi ulicy") i Huberta Papaja (to IMHO całkowita porażka i sztandarowy przykład kolesiostwa partyjnego). Oboje złożyli rezygnację z mandatów radnych, ich miejsce zajmą Janusz Wojtas oraz Janusz Grodziński. 
W Radzie Miasta - której przewodniczyć będzie ekswiceprezio miasta, pan Jerzy Lenard wraz z panią Anną Ragiel - karty rozdano jak następuje: komisją finansów i budżetu pokieruje Grażyna Pawlukiewicz-Rehlis, komisją sportu i turystyki - Piotr Miedziński, komisją oświaty - Ewa Duziak, komisją gospodarki komunalnej - Andrzej Grochala, komisją rewizyjną - Józef Gajewski, komisją prawa i spraw społecznych - Jerzy Pleskot, komisją rozwoju - Wiesław Tomera, komisją statutowo-organizacyjną - Rafał Szymański. 
Wyniki głosowania na wiceprzewodniczącego rady miejskiej oraz szefów komisji wskazuje wyraźnie, że PO nie chce wchodzić w żaden koalicje. I choć na szczęście nie ma absolutnej większości w Radzie Miasta  (brakuje jej dwóch głosów), to może przegłosować większość uchwał. 
Ciekawy jestem, jak długo ten monopartyjny układ przetrwa? Uważam tę sytuację za niezbyt szczęśliwą, wielokrotnie wypowiadałem się przeciwko upartyjnianiu władz lokalnych. Przez pierwszy okres rządów magistrackich Marcin Zawiła z ekipą będzie mógł skorzystać z niewątpliwych zasług pana Obrębalskiego (mam na myśli rozpoczęte, nie zawsze trafione inwestycje, zdobyte fundusze na kolejne działania etc.). A później zaczną się schody... Ale to gdzieś około roku 2012, więc na razie możemy spać spokojnie. I partyjni włodarze miasta również...

13.12.2010

Hotel Gołębiewski w Karpaczu rozpoczął działalność

Radio Wrocław podaje:
"Hotel Gołębiewski w Karpaczu rozpoczął przyjmowanie gości. Jest o 4,5 metra za wysoki, ale może działać. Mimo protestów Stowarzyszenia Ochrony Krajobrazu ruszył hotel Gołębiewski w Karpaczu.
Na razie czynnych jest 120 pokoi i dwie restauracje. Powiatowy Inspektor Budowlany w Jeleniej Górze Jacek Radwan zgodził się wydać częściową zgodę na użytkowanie pod warunkiem, że inwestor w ciągu roku rozbierze górną część obiektu". Mówi także o możliwej alternatywie, którą jest zmiana planu zagospodarowania przestrzennego przez władze miasta, nad którą wg Radwana pracują władze miasta Karpacza.
Zagotowałem się. Oto liczne urzędy PAŃSTWOWE oficjalnie stwierdzają, że Gołębiewski wybudował samowolkę, że obiekt jest niezgodny z przyjętym projektem - a jednak zgody warunkowe zostają wydane. Post factum zaś Rada Miasta Karpacza zmieniać będzie prawo (w tym wypadku jest nim obowiązujący plan zagospodarowania), by budujący na dziko inwestor mógł spać spokojnie. To kompromitacja i tak kulawego prawodawstwa w Polsce i - dla mnie - zachęta do nielegalek. Może bym tak przestał płacić na przykład podatki  przez rok, czy dwa - a następnie zwrócił się do Ministra Finansów, by ten zmienił prawo podatkowe specjalnie DLA MNIE, bym uniknął konsekwencji? 
Tego typu działania, a więc legalizacja post factum działań nielegalnych jest skandalem największego kalibru. I nie ukrywam, że podejrzewam w tym wypadku oddziaływanie wielkiej mocy odpowiednio ukierunkowanego strumienia kasy, jaką dysponuje Inwestor. Nie posiadam żadnego dowodu na to, by w tym przypadku mówić bezpośrednio o przekupstwie i łapownictwie; jednak w innych przypadkach - przeróżnych budek z frytkami i dobudówek przed sklepami - pan Radwan nie jest tak pobłażliwy. Cóż, widać frytkarz i sklepikarz nie mają takiej siły perswazji, jak pan Gołębiewski... 
Proszę mi wierzyć: nie jestem oderwanym od rzeczywistości idealistą i fanatycznym ekologiem, więc nie oczekuję rozbiórki wybudowanego za grube miliony złotówek budynku. Zniesmacza mnie natomiast nieznośna lekkość traktowania przepisów przez urzędasów państwowych (powiatowych, samorządowych). To na tym szczeblu i właśnie w taki sposób zaczyna się destrukcja autorytetu całego państwa, dokonuje się dewaluacja praworządności i niszczona jest wiara w równość wobec prawa.
Zastanawiam się nad obywatelskim donosikiem do NIK-u: nie na pana Gołębiewskiego, ten wkrótce będzie pogrywał wszystkim na nosie; ale na postępowanie urzędników. Może przydałoby się porządne przetrzepanie niektórych biur i biurek - w ramach przedświątecznych porządków...?

Na ten temat także w "Gazecie Wrocławskiej".

6.12.2010

Przytulanka w Filharmonii

Czas zająć się rzeczami naprawdę ważnymi - wyborcze igrce wreszcie zakończone, przynajmniej w bieżącym, starzejącym się mocno roku. Oto wydarzenie - moim zdaniem - bardzo ważkie:
Jeleniogórskie Centrum Kultury, Filharmonia Dolnośląska oraz wszyscy ludzie dobrej woli zapraszają na charytatywny koncert: 
PRZYTULIĆ ŚWIĘTA

Koncert kolęd i innych ciepłych piosenek i utworów muzycznych, który odbędzie się w środę, 15 grudnia 2010 r. o godz. 18.00 w Sali Miodowej Filharmonii Dolnośląskiej przy ul. Piłsudskiego 60 w Jeleniej Górze.
Biletem wstępu jest przyniesienie świątecznego podarunku dla najbardziej potrzebujących dzieci z Wielofunkcyjnej Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej "Nadzieja", które nie zawsze mogą poczuć świętaTen koncert to inicjatywa 14-letniej Karoliny, uczennicy 1 klasy PSM II st., która zwróciła się do nas - JCK z prośbą o pomoc w jego realizacji. Pomysł jest zarówno prosty jak i piękny - dać ludziom muzykę w zamian za podarki dla dzieciaków. Wystąpi pomysłodawczyni koncertu wraz ze swoimi kolegami i koleżankami, Jacek Szreniawa i jego uczniowie, zespół wokalny Głosowanie, oraz wiele innych zacnych i utalentowanych osób.

5.12.2010

Gratulacje prezydenckie!

.
Marcinie! 
Serdecznie gratuluję zwycięstwa w wyborach na urząd Prezydenta Miasta Jeleniej Góry. Miejmy nadzieję, że obietnice przedwyborcze nie okażą się całkowitym pustosłowiem; że choć jakąś ich część uda się spełnić. 
Podziękowania należą się także Szanownemu Konkurentowi za dobrą, miejscami dość ostrą, ale nie przekraczającą granic dobrego smaku walkę!
PKW podaje następujące wyniki głosowania w II turze wyborów:
  • Marcin ZAWIŁA9363 głosów (54,57%)
  • Marek OBRĘBALSKI - 7794 głosów (45,43%)
  • Frekwencja: 25,12%
No, a teraz przed nami kolejne 4 lata... samorządowe. Życzę powodzenia nowemu Prezydentowi z Jelenią Górą, ale także Jeleniogórzanom z nowym Prezydentem.
.

Piechowice wybiorą później

Nieoczekiwanie (a może strategicznie?) z kandydowania w II turze wyborów na burmistrza Piechowic zrezygnował pan Stanisław Ejnik. Dogrywka w tym mieście została na mocy uchwały Miejskiej Komisji Wyborczej przesunięta na 19 grudnia 2010 r., a na kartach wyborczych pojawi się nazwisko pana Witolda Rudolfa (wszelkie pozostałe ustalenia pozostają bez zmian). Znaczy to również, że w Piechowicach nie obowiązuje dzisiaj cisza wyborcza (lokalna).
Treść uchwały Komisji Wyborczej w Piechowicach:

Uchwała
Miejskiej Komisji Wyborczej w Piechowicach
z dnia 3 grudnia 2010 r.
o przeprowadzeniu ponownego głosowania w wyborach
Burmistrza Miasta Piechowice
w dniu 19 grudnia 2010 r.


Na podstawie art. 4 ust. 4, 6 i 7 ustawy z dnia 20 czerwca 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta (Dz. U. z 2010 r. Nr 176 poz. 1191) Miejska Komisja Wyborcza w Piechowicach stwierdza, co następuje:
§ 1
1. W wyborach przeprowadzonych w dniu 21 listopada 2010 r. żaden z 6 kandydatów nie został wybrany na Burmistrza Miasta Piechowice, ponieważ nie otrzymał więcej niż połowę ważnie oddanych głosów.
2. Kandydatami uprawnionymi do udziału w ponownym głosowaniu w dniu 5 grudnia 2010 r. byli następujący kandydaci, którzy otrzymali największą liczbę głosów:
*
EJNIK Stanisław zgłoszony przez Komitet Wyborczy Wyborców Stanisława Ejnika,
*
GRABIAS-BARANOWSKA Zofia zgłoszona przez Komitet Wyborczy Wyborców Zofii Grabias-Baranowskiej.
3. Ze względu na wycofanie zgody na kandydowanie przez kandydata EJNIKA Stanisława kandydatem na jego miejsce jest:
*
RUDOLF Witold zgłoszony przez Komitet Wyborczy Wyborców Wspólnota Jeleniogórska, który w dniu 21 listopada 2010 r. otrzymał kolejno największą liczbę ważnych głosów.
4. W związku ze zmianą kandydata, na podstawie art. 4 ust. 4 ustawy o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta ponowne głosowanie zostanie przeprowadzone w dniu 19 grudnia 2010 r.
Kandydatami na Burmistrza Miasta Piechowice w ponownym głosowaniu są:
*
GRABIAS-BARANOWSKA Zofia
zgłoszona przez Komitet Wyborczy Wyborców Zofii Grabias-Baranowskiej,
*
RUDOLF Witold
zgłoszony przez Komitet Wyborczy Wyborców Wspólnota Jeleniogórska.
5. Głosowanie zostanie przeprowadzone w dniu 19 grudnia 2010 r. w godzinach od 8.00 do 22.00 w tych samych lokalach wyborczych, co w dniu 21 listopada 2010 r.
§ 2
1. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia i podlega podaniu do publicznej wiadomości przez rozplakatowanie na obszarze gminy.
2. Druk i rozplakatowanie uchwały zapewni Burmistrz Miasta Piechowice.


Przewodnicząca
Miejskiej Komisji Wyborczej
w Piechowicach
Małgorzata Włodarczyk

3.12.2010

Wybory samorządowe - do niedzieli lokalna cisza wyborcza

5 grudnia miejska dogrywka prezydencka. Na placu boju pozostali pan Marek Obrębalski i pan Marcin Zawiła. Po pierwszej turze lekką przewagę ma ten drugi, natomiast przypomnę, ze w wyborach przed czterema laty lekką przewagę po pierwszej turze miał pan Miłosz Sajnog, ale w dogrywce wygrał urzędujący obecnie Marek Obrębalski. 
Przyznaję, że trudny to wybór; tak, wiem - wielokrotnie krytykowałem na tym blogu pana Marka, deklarowałem także wstępnie mój głos dla Marcina Zawiły. Mimo słów krytyki nie sposób jednak nie doceniać tych działań pana Obrębalskiego, które przyniosły i - w najbliższych latach - przyniosą korzyści dla miasta i jego mieszkańców. Pewnie: nie wszystko się udało, a niektóre "zagrania" były głupie, niepotrzebne i szkodliwe. Ale jak powiada porzekadło: "Ten błędów nie robi, kto nic nie robi". Nie podoba mi się w dalszym ciągu (zamierzona czy wrodzona) arogancja Obrębalskiego, jego besserwisserstwo ("ja jako ekonomista...") i nielojalność (koniunkturalność?) wobec politycznych pobratymców.
U Zawiły denerwują mnie jego "idee fixe": jeśli skoncentruje się na górnolotnych marzeniach, szybko zapomni o przyziemnych potrzebach jeleniogórzan. Jednak najbardziej przeszkadza mi upartyjnianie na siłę (ewentualnego) urzędu prezydenta miasta: do Jeleniej Góry zjechały tuzy Platformiane (jaka partia, takie tuzy...), by poprzeć swojego kandydata; z dalekiej Brukseli do głosowania na Marcina Zawiłę wzywał przez radio sam Jerzy Buzek. 
Natomiast imponuje mi skuteczność Marcina, którą wykazał przy realizacji (nie koniecznie swojego) pomysłu Książnicy Karkonoskiej i sposób zarządzania tym przybytkiem kultury. Dużo się tam dzieje - dużo i dobrze. Po prześledzeniu działalności Zawiły w Sejmie mogę ze spokojnym sercem stwierdzić, że wprawdzie jako  poseł z dalekiej (południowo-zachodniej) prowincji nie był szczególnie aktywny, ale wszelka jego aktywność dotyczyła spraw regionu. To wielki pozytyw. 
Przy wyborze prezydenta miasta każdy z nas kierował się będzie swoimi sympatiami, swoimi przemyśleniami, nadziejami i własną oceną. Na myślenie - dla niezdecydowanych - i na podjęcie decyzji zostało mało czasu. Gdzieś ten cholerny krzyżyk trzeba jednak postawić...

Stoit statuja... także w Szklarskiej?

Najwyraźniej chrześcijańskiemu (ze strzelistego pomnika Chrystusa Króla wnioskując) Świebodzinowi pozazdrościła Szklarska Poręba (w filozofii pogańskiej bardziej): oto pan Grzegorz Pawłowski, rzeźbiarz, wystąpił z inicjatywą ustawienia w Karkonoszach lub na izerskim Wysokim Kamieniu górującej nad miastem 20-metrowej statuy Ducha Gór (Rübezahla, Karkonosza, lub też - mniej ładnie - Rzepióra, czy Liczyrzepy). Wprawdzie Jezusik świebodziński ma aż 36 metrów, ale szklarskoporębiański Olbrzym stanąłby na "gór szczycie", więc przebiłby tamten pomnik o względną wysokość jakichś 400 metrów!
"- To świetny pomysł - wtóruje artyście Grażyna Biderman z urzędu miasta w Szklarskiej Porębie. Jej zdaniem ustawienie postaci Karkonosza nad miastem samo w sobie przyciągnie turystów.
Dyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego Andrzej Raj łapie się za głowę. Jak mówi Karkonosze najbardziej cieszą oko bez żadnych sztucznych dodatków. Dyrektor Raj nie widzi możliwości wybudowania czegokolwiek tak wielkiego w Karkonoszach" (to wypowiedzi cytowane przez Radio.Wrocław)".
Aktualizacja - Nowy burmistrz Szklarskiej Poręby, Grzegorz Sokoliński entuzjastycznie (?): - Proponuję Wysoki Kamień, skąd doskonale widać panoramę Karkonoszy - mówi Sokoliński. Kiedyś stała tam wieża widokowa, którą rozebrano w 1963 roku. Szczyt góry należy dziś do Lasów Państwowych. Można połączyć rzeźbę z platformą widokową. To na pewno będzie magnes przyciągający turystów (za: "Gazetą Wrocławską"). 

Pan Grzegorz jest m. in. autorem bardzo zacnego, Helwigowskiego Rübezahla, stojącego na Placu Świętej Trójcy..., oj, przepraszam: Radiowej Trójki w centrum Szklarskiej Poręby Górnej.


 
Wypada teraz czekać na propozycję Powiatu Tatrzańskiego i władz Zakopanego, by na Rysach ustawić ze 100-metrowy pomnik Lecha Kaczyńskiego. Będą trzy punkty historyczno-religijno-turystycznego odniesienia dla całej Polski...
Strona internetowa Grzegorza Pawłowskiego.
Mapa Helwiga (kto znajdzie na niej najstarszy wizerunek Rübezahla?)
.

29.11.2010

Friederike i Friedrich Wilhelm von Reden

Tekst pani Anety Augustyn z Gazeta.pl 
Ona sprowadziła kościółek Wang i Tyrolczyków, on założył pierwszy imponujący park krajobrazowy. Wyjątkowo udane małżeństwo, silne osobowości i utalentowani menedżerowie, którym Kotlina Jeleniogórska wiele zawdzięcza.
Kilka dni temu Agencja Nieruchomości Rolnych podarowała aż sto hektarów w Bukowcu koło Karpacza - to pierwsze w kraju tak duże przekazanie gruntów. Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów, która je przejęła, odtworzy imponujący park, po którym przed dwustu laty przechadzała się berlińska arystokracja, królowie pruscy i John Quincy Adams, późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych. Pierwszy i największy park krajobrazowy w Kotlinie Jeleniogórskiej stworzył Friedrich Wilhelm von Reden. Także w hołdzie żonie.

Fajerwerki na powitanie 
"Meine Freundin", moja przyjaciółko, zwracał się Friedrich Wilhelm von Reden do żony młodszej o 22 lata. Po raz pierwszy spotkali się w Anglii - bawił wtedy trzyletnią Friederike na kolanach. Po raz drugi - po kilkunastu latach w Berlinie na balu u jednego z ministrów; uwodziła go nie tyle urodą i karnawałowym strojem kwiaciarki, ile błyskotliwą rozmową. Nastoletnia Friederike, zupełnie inaczej niż siostry, gardziła konwenansami i stale zadawała za dużo pytań. Prowadziła dziennik, w którym bardziej niż dziewczyńskie błahostki zajmowały ją idee rewolucji francuskiej oraz gatunki roślin i minerałów.
Matka ubolewała, że nie jest dość uległą i nie zachowuje się jak przystoi pannie na wydaniu. Ojciec zaś otoczył ją guwernantkami, a potem powierzył jej prowadzenie swojego biura. Generał dowodził wojskami po stronie angielskiej w Ameryce Północnej, gdzie Friederike spędziła dzieciństwo. Po powrocie do Prus, mając kilka lat, mówiła już biegle po angielsku.
Ojciec był najważniejszy: partner do rozmów, przyjaciel i niekwestionowany autorytet. - Była z nim niezwykle zżyta i jego śmierć stała się cezurą w jej życiu - opowiada Urszula Bończuk-Dawidziuk, historyk sztuki.
Niedługo potem młoda baronówna zbliżyła się do Friedricha Wilhelma von Redena. Znacznie starszy, opiekuńczy i gruntownie wykształcony na kilku fakultetach, podobnie jak ojciec imponował jej wiedzą i intelektem.
Całe godziny spędzali na rozmowach o tym, co było bliskie obojgu - o botanice i wszystkim, co związane z Anglią, którą się fascynowali: literaturze, filozofii, projektowaniu ogrodów.
28-letnia niebieskooka blondynka i 50-latek niespecjalnej urody ani tężyzny, za to słabego zdrowia, niedomagający na płuca. Przyjaciele i zwierzchnicy namawiali go do małżeństwa, ale oponował: że zbyt duża różnica wieku, że jest chorowity i tylko obciążyłby sobą młodą kobietę.
- Z jej dziennika wiemy, że go uwielbiała. Zachwycało ją, że mogą porozmawiać na każdy temat. To była miłość bardziej przyjacielska niż euforyczna, która przerodziła się w niezwykle udane małżeństwo - dodaje historyk sztuki.
W 1802 roku fajerwerkami i kwiatami rzucanymi przed powóz powitano nową panią na Bukowcu.

Herbaciarnia dla żony 
"Moje miejsce na ziemi" - mówiła o Bukowcu, imponującym kilkusethektarowym gospodarstwie w pobliżu Karpacza. Początkowo bywała tu z mężem tylko latem; częściej przebywali w Berlinie albo w służbowych podróżach Redena, pruskiego ministra górnictwa i hutnictwa oraz dyrektora berlińskiej Manufaktury Porcelany.
- Górny Śląsk zawdzięcza Redenowi niebywały rozwój: sprowadził z Anglii pierwszą maszynę parową do kopalni, inwestował w kolejne badania geologiczne, uruchamiał nowe szyby i huty, budował mosty i nowoczesne piece hutnicze, usprawniał pracę, pierwszy wprowadził koks - opowiada Urszula Bończuk-Dawidziuk. - W Chorzowie nadal stoi jego pomnik.
Kiedy Reden wycofał się z kariery, najważniejszy dla obojga stał się Bukowiec. Nie znosili berlińskiego blichtru; najlepiej czuli się na wsi. Ich wielki ziemski majątek z cegielnią, browarem, kilkudziesięcioma zarybionymi stawami, udanie zarządzany, przynosił stały dochód.
- To była posiadłość w typie angielskich "ornamented farm", czyli farmy ozdobnej: folwarczne zabudowania projektowali pruscy architekci, wszystko było estetyczne, harmonijne i tworzyło obraz wiejskiej sielanki - mówi historyk sztuki.
Idylli dopełniał park, również wzorowany na angielskich; pierwszy park krajobrazowy w Kotlinie Jeleniogórskiej, który stał się wzorem dla kolejnych arystokratycznych posiadłości.
Specjalista od hut i kopalni okazał się również utalentowanym ogrodnikiem. Osobiście komponował park, wykorzystując okoliczne pagórki, stawy, lasy, zagajniki i fantastyczną panoramę Karkonoszy. Zgodnie z romantyczną modą pojawiły się tam ruiny gotyckiego opactwa, krąg druidów, wykorzystano nawet jaskinię, w której wykuto ławki, tak aby siedzący mógł oglądać Śnieżkę. Na parkowym wzgórzu stanęła herbaciarnia w kształcie greckiej świątyni podarowana żonie w drugą rocznicę ślubu. Temu jabłoń, temu gruszę
Redenowie porzucili Berlin, ale Berlin nie porzucił ich. Do Bukowca przyjeżdżali po rady i na pogawędki ministrowie i arystokraci.
W latach 20. XIX wieku Kotlina Jeleniogórska stała się modna, bo pruska rodzina królewska wybrała to miejsce na odpoczynek. Pałac w Mysłakowicach przebudowano dla króla Fryderyka Wilhelma III, w Karpnikach - dla jego brata, a w Wojanowie - dla królewskiej córki. W ślad za dworem coraz tłumniej pojawiała się arystokracja.
- W dolinie elit wypadało bywać. Król z rodziną zjeżdżali w Karkonosze kilka razy w roku, począwszy od lat 20. XIX wieku, a za królewską świtą ciągnęła arystokracja: trzeba było się pokazać, a przy okazji spróbować coś załatwić dla siebie w tak doborowym towarzystwie - mówi dr Romuald Łuczyński, historyk, autor książek o dolnośląskich rezydencjach.
Redenowa nie musiała zabiegać o królewskie względy: Fryderyk Wilhelm III wysoko ją cenił, a jego syn Fryderyk Wilhelm IV darzył szczerą przyjaźnią.
Nieraz skarżyła się na nadmiar gości, zwłaszcza że najchętniej spędzała czas tylko z mężem. Byli nierozłączni nawet podczas jego służbowych podróży, kiedy Friederike w krynolinowych sukniach zjeżdżała z nim do szybów. - Nie prowadzili korespondencji, bo po prostu cały czas byli razem - mówi historyk sztuki. - Darzyli się niebywałą atencją, podczas spacerów w ukochanym parku tak ją prowadził, żeby miała najpiękniejszy widok.
Małżeństwo przetrwało kilkanaście lat. - Tuż przed śmiercią specjalnie dla żony hrabia założył, na wzór angielskich, lokalne Towarzystwo Biblijne, któremu przewodniczyła - opowiada historyk sztuki. Po śmierci męża Friederike pisała rozpaczliwe listy do przyjaciół, a Goethego, z którym hrabia był zaprzyjaźniony, poprosiła o kilka pamiątkowych wersów do parkowej tablicy.
Żarliwa ewangeliczka zaangażowała się w rozprowadzanie Biblii wśród okolicznej ludności i organizowanie "godzinek biblijnych". Udzielała lekcji angielskiego dzieciom arystokracji, mecenasowała artystom, zbudowała szkołę w Bukowcu.
- Była bardzo zaangażowana w pomaganie ubogim. Stale zbierała żywność, mąkę, ubrania dla biedoty, ale bardziej starała się dać pracę niż jałmużnę. Dziewczęta uczyła koronkarstwa, pomagała ubogim tkaczom, fundowała przytułki i ochronki dla dzieci - opowiada Łuczyński.
Propagowała sadownictwo, które było jej pasją: każdy przystępujący do bierzmowania dostawał w prezencie drzewko jabłoni, a młoda para - drzewko gruszy.

Na czele Tyrolczyków 
Władcza i dość apodyktyczna, wykorzystywała rozległe koneksje, żeby pomagać innym. O jej wpływach świadczy fakt, że właśnie hrabinie Fryderyk Wilhelm III powierzył nadzór nad osiedleniem emigrantów z tyrolskiej doliny Ziller, uchodzących przed prześladowaniami religijnymi. W katolickiej Austrii zostali postawieni przed wyborem: albo przechodzą na katolicyzm, albo opuszczają ojczyznę.
Większość protestantów wyruszyła z wozami w drogę: mieli przed sobą 700 kilometrów do Kotliny Jeleniogórskiej, którą wybrali na nową ojczyznę. Do Mysłakowic, które najbardziej przypominały im rodzinne alpejskie strony, przyjechali jesienią 1837, po kilkutygodniowym marszu.
Redenowa, która osobiście przywitała ponad czterystu Tyrolczyków, pomagała zorganizować dla nich tymczasowy kwaterunek na zimę, zaopatrzyć w podstawowe sprzęty, zbudować domy, załatwić pracę w lasach i serowarniach.
Hrabina stanęła na czele królewskiej komisji, która miała ułatwić emigrantom aklimatyzację w nowym miejscu. Osobiście nadzorowała prace, objeżdżała rodziny emigrantów.
- Tyrolczycy zwracali się do niej z każdym problemem, bywało, że nachodzili bez umiaru. Ufali jej bezgranicznie - mówi historyk sztuki. - Nazwali ją matką Kotliny Jeleniogórskiej i ten przydomek już do niej przylgnął. Nie było chyba osoby, która by jej nie szanowała. Miała poważanie i u królów, i wśród ludu.

Wang koniecznie w Karkonosze 
Tyrolczycy w wysokich filcowych kapeluszach, którzy pobudowali w Karkonoszach alpejskie chaty, stali się atrakcją turystyczną. Kilka lat później jeszcze silniejszym magnesem dla turystów stał się kościółek Wang - on również trafił w Karkonosze za sprawą hrabiny.
XII-wieczna świątynia z norweskiej miejscowości Vang miała zostać rozebrana - była zbyt mała i zniszczona dla tamtejszej wspólnoty. Uratował ją prof. Dahl z drezdeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, który odkupił ją za cenę drewna opałowego. Oryginalną budowlą zainteresował się Fryderyk Wilhelm IV, który postanowił przenieść ją pod Berlin.
Kiedy tylko hrabina dowiedziała się o królewskich planach, przekonała władcę, że właśnie w Karkonoszach Wang wpasuje się idealnie w górski krajobraz.
- Chodziło też oczywiście o względy religijne: wielu ewangelików mieszkało w górach, gdzie zimą byli odcięci od świata i posługi duchowej - mówi Urszula Bończuk-Dawidziuk. W listach hrabina ubolewała: "Pastorzy z Kowar i Miłkowa nigdy nie idą w góry w zimie, a ludzie umierają bez pocieszenia i sakramentu, dzieci są często chrzczone, gdy mają już sześć miesięcy lub umierają po sześciu godzinach długiej drogi do kościoła w zimie".
Przekonała króla pruskiego bez problemów. „Wczoraj miałam wyborny dzień dzięki zaufaniu i miłości naszego drogiego króla - pisała do przyjaciół - (...) Chciałam właśnie iść do kościoła, gdy przychodzi poczta. Pismo odręczne z pieczęcią królewską, nie mogę się oprzeć, aby nie otworzyć: »norweski kościół, moja przyjaciółko Reden, i góry mam przed oczami «. Odgaduję resztę, przemykam szybko do mojej izby, padam na kolana i dziękuję Bogu. (...) Punkt mam od dawna w moim sercu: kościół musi stanąć na osi widokowej z Mysłakowicami i na wysokości korzystnej dla nabożeństw dla wsi górskich”.
Dobiegająca siedemdziesiątki arystokratka sama brała udział w wytyczaniu terenu w Karpaczu, gdzie przyjechała z geologiem i architektem. Kościółek stanął tak, żeby doskonale było go widać i z rezydencji króla w Mysłakowicach, i z jej ukochanego parku w Bukowcu.
Kilka lat później została pochowana w parku, obok męża.

Jak za dawnych lat 
Dzięki znajomościom i niespożytej energii hrabiny von Reden mamy więc jeden z najstarszych drewnianych kościołów w Polsce, zbudowany ze skandynawskich sosen, który odwiedzają setki tysięcy turystów. Mamy również, głównie w Mysłakowicach, oryginalne domy tyrolskie obwiedzione galeriami wycinanymi w serca, tulipany i gwiazdy. Dzięki pasji jej męża powstał natomiast park, który długo uchodził za najpiękniejszy w Prusach. Po wojnie zamienił się w PGR: osie widokowe zarosły, łąki obsadzono ziemniakami, a budowle rozkradziono. Niebawem ma powrócić do dawnej świetności.
Już odnowiono wieżę widokową i herbaciarnię na wzgórzu, kolejne parkowe budowle czekają na rewitalizację. - Przywrócimy promenady spacerowe, oczyścimy stawy, gdzie powstanie kąpielisko, odnowimy stodołę i browar - zapowiada Krzysztof Korzeń, dyrektor Fundacji Doliny Pałaców i Ogrodów.
Park będzie otwarty dla wszystkich. Zupełnie jak za Redenów. 

Na moich blogach na ten temat:
Link do strony Fundacji Doliny Pałaców i Ogrodów
.

25.11.2010

Wybory samorządowe Jelenia Góra - La Grande Finale

PKW - i wszystko jasne! Znamy wyniki wyborów samorządowych: wielkich zaskoczeń brak. Z tych mniejszych, które w naszym regionie się wydarzyły, wymienię porażkę pana Łużniaka (nie wszedł do Sejmiku Dolnośląskiego).
5 grudnia w Jeleniej Górze trzeba będzie dokonać wyboru ostatecznego: Obrębalski albo Zawiła. Aż korci, by stworzyć subiektywne zestawienie zalet i wad każdego z Szanownych Kandydatów, w oparciu o ich dotychczasowe dokonania samorządowo-polityczno-organizacyjne. Zadanie ponad moje siły, może pokusi się o to któraś z gazet lub jakiś portal (byle nie "Jelonka.com", bo znów nabroją fatalnie...). Zrobiłem (już przed pierwszą turą) taki rachunek zysków i strat na własny użytek; wiem, kto "zasłużył" sobie na mój głos w dogrywce.
Maszynka propagandowa w każdym razie już ruszyła: wczoraj w skrzynce pocztowej znalazłem druk, który nieodparcie skojarzył mi się ze ślubem: oto Marcin Zawiła (za pieniądze Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej RP, czyli... za moje i Wasze pieniądze) zaprosił mnie i pewnie większość mieszkańców Jeleniogrodu do drugiej tury wyborów. 


W zaproszeniu czytamy m. in.: "Jestem osobą doświadczoną i wiem, że zaraz po wyborach przyjdzie czas codziennej wytrwałej pracy". Pytam więc: co pan poseł i dyrektor książnicy robił i robi teraz? Wypoczywa na Bahamach?
Deklaruje też Marcin, że "nawiążę współpracę ze wszystkimi radnymi, bez względu na to z jakiego komitetu wyborczego się wywodzą" (pisownia oryginału). W tego typu materiałach, w szczególności o tak niewielkiej ilości tekstu, nie należy popełniać błędów gramatycznych: za taki uważam wyrażenie "ze wszystkimi". Może jednak trzeba zapytać profesora Miodka, a może to efekt tych Bahamów...? Zresztą w całym tekściku sporo uchybień interpunkcyjnych. I dlatego wiodące hasło Zawiły "Jestem dla Jeleniogórzan" brzmi ironicznie: jestem, ale tak na pół gwizdka. Nie mam czasu sprawdzić tego, co podpisuję (bo pod tekstem jest faksymile podpisu Marcina Zawiły.
Mimo wszystko - miły pomysł, niezły tekst, a sam druczek wysokiej jakości.

Od pana Obrębalskiego jeszcze żadnego zaproszenia nie otrzymałem. Czekam niecierpliwie...

Jaruzelski ante portas?

Pospolite ruszenie się zrobiło: w mediach, w tzw. środowiskach solidarnościowych i na "prawicy". Oto Komorowski śmiał zaprosić Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a ten - i to zabolało jeszcze bardziej! - zaproszenie owo przyjął. I o co ten krzyk obłudny??? Nie, nie kocham Generała, nie byłem ani wyznawcą PZPR-u, ani zwolennikiem stanu wojennego, nie zapomniałem, że cieniem na życiorysie Jaruzelskiego kładzie się również strzelanie do robotników w Gdańsku w 1970 r. 
I oto znalazłem w czeluściach Internetu napisany przez... prawicowca tekst, pod którym podpisuję się obiema rękami (jakbym potrafił - to i nogami). Przytoczę in extenso - by zachować przede wszystkim dla siebie. Autorowi, Panu Janowi Engelgardowi, bardzo dziękuję za te słowa, za wyważenie i historyczną (czasami niewygodną dla - excusez-moi - dzisiejszych "Wielkich Solidaruchów i Bojowników o Wolność i Demokrację z lat 1989 - 2010").

Jaruzelski, „Solidarność”, Polska
Zamiast interesować się przedmiotem obrad Rady Bezpieczeństwa Narodowego na temat polityki polskiej wobec Rosji – dyżurne media oraz część polityków uznających się za jedyne wyrocznie zagrzmieli – po co na posiedzeniu pojawiał się gen. Wojciech Jaruzelski? Wrzawa trwała cały dzień, tak jakby naprawdę stało się coś skandalicznego. I owszem, swoją opinię wyraziła kreowana na gwiazdę pani Kluzik-Rostkowska, a jedyne co miała do powiedzenia, to jakieś wyświechtane slogany. „To jest człowiek nie z tej epoki, z czasów kiedy Polska nie była suwerennym krajem. I to jeszcze, który jednoznacznie kojarzy się ze stanem wojennym, który wysyłał czołgi na wielki ruch solidarnościowy” – powiedziała. Dodała też, że nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, w której „czołowi politycy wolnej Polski mieliby korzystać z doświadczeń tamtych czasów”.

Takie to są horyzonty i pamięć ludzi „wielkiego ruchu solidarnościowego”. Pamięć krótka, jak diabli. Pani Kluzik zapomniała chyba, że owa „Solidarność” nie obaliła władzy Jaruzelskiego, tylko ją od niego przyjęła w wyniku negocjacji. Co więcej, owa „Solidarność” w 1989 roku wybrała głosami swoich przedstawicieli w Sejmie i Senacie Jaruzelskiego prezydentem RP, a głosował za tym nawet Marek Jurek. Prawda jest więc taka, że III RP rodziła się do życia z prezydentem Jaruzelskim na czele a nie z Ignacym Mościckim. To chyba są fakty oczywiste.
A teraz co do doradzania. Akurat w sprawach rosyjskich Generał ma znacznie więcej do powiedzenia niż cały tabun pseudo-ekspertów mieniących się „znawcami Rosji”. Po drugie, nawet bolszewicy w 1919 i 1920, a i potem – chętnie korzystali z porad carskich generałów, bo wiedzieli, że na wojsku się nie znają. A więc nawet oni, ideologicznie zacietrzewieni, mieli zmysł praktyczny i zdrowy rozsądek (ze swojego punktu widzenia), czego brak politykom solidarnościowym. Jeszcze raz pokazali oni niestety małość. Ludzie dawnego systemu, którzy latami stykali się z Rosjanami, powinni być dla każdego państwa bezcenni jako doradcy. Tak zrobiliby wszyscy – Niemcy, Amerykanie, Anglicy. Tylko nie my
Wielki polski papież, Jan Paweł II, spotykał się z Jaruzelskim wiele razy, ostatni raz już kiedy Jaruzelski był osobą prywatną. Dlaczego? Bo papież miał świadomość złożoności sytuacji Polski przed 1989 rokiem i wiedział, że w sumie lepiej dla Polski stało się, że na jej czele stał właśnie Jaruzelski, a nie jakiś bezrozumny stupajka. Na tym tle jeszcze bardziej wyraziście widać jak ci, którzy mają usta pełne katolickich frazesów – odlegli są od ducha tegoż katolicyzmu.
Opublikowano na blogu Engelgard 

22.11.2010

Wybory samorządowe Jelenia Góra i okolice - wyniki


Wybraliśmy!

Burmistrzowie i nadburmistrzowie:
[godzina 6:45]
Całkowitą jasność mamy we Wrocławiu: nowym nadburmistrzem miasta (przepraszam: okropnie nie lubię określenia „prezydent miasta”) został stary nadburmistrz, czyli pan Rafał Dutkiewicz, i to już w pierwszej turze. Zdobył niemal 75% głosów: to - po Gdyni - druga najwyraźniejsza wygrana w pierwszej turze w tzw. wielkich miastach.


Źródło: Onet.pl

W Jeleniej Górze 5 grudnia na pewno będzie dogrywka o stanowisko burmistrza, a powalczą w niej Marek Obrębalski i Marcin Zawiła. Po przeliczeniu 1/3 głosów (godzina 5:30) prowadzi Zawiła (33%) przed Obrębalskim (30%).
Dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem jest przede wszystkim nędzna frekwencja: 36.5% w Jeleniej Górze [aktualizacja: wg PKW oficjalnie frekwencja w Jeleniej Górze wyniosła 39,98%] i nędzne 30.5% [wg PKW oficjalnie frekwencja we Wrocławiu wyniosła 39,40%] we Wrocławiu [aktualizacja: dla całego województwa PKW podaje oficjalnie 49,56%]


[godzina 8:00]
PKW o frekwencji ogólnopolskiej po zatwierdzeniu protokołów z 66,54 proc. komisji (w procentach): 
w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast - 46,67
w wyborach do rad gmin -                                                      46,73
w wyborach do rad powiatów -                                             47,64
w wyborach do sejmików województw -                             43,98


[godzina 9:30]
Po zebraniu wyników z ponad 90 proc. komisji wynika, że pierwszą turę wygrał kandydat PO poseł Marcin Zawiła - 35,5 proc (9442 głosy). Za nim jest urzędujący prezydent miasta Marek Obrębalski - 26,91 proc. (7157głosy). Kolejny wynik osiągnął Robert Prystrom - 15,89 proc., a na czwartym i piątym miejscu są: kandydatka PiS posłanka Marzena Machałek - 11,45 proc. i kandydat SLD Waldemar Urbański - 9 proc. 


[23.11.2010, godzina 16:00]
Ostateczny skład sejmiku dolnośląskiego:
PO (15 mandatów): 1. Jarosław Charłampowicz, 2. Barbara Zdrojewska, 3. Agnieszka Muszyńska, 4. Anna Horodyńska, 5. Marek Łapiński, 6. Jacek Pilawa, 7. Julian Golak, 8. Dorota Gromadzka, 9. Jerzy Tutaj, 10. Zbigniew Szczygieł, 11. Józef Kozłowski, 12. Iwona Krawczyk, 13. Jerzy Pokój, 14. Janusz Mikulicz, 15. Jadwiga Szeląg. 
KWW Rafała Dutkiewicza (9 mandatów): 1. Andrzej Łoś, 2. Ewa Rzewuska, 3. Paweł Wróblewski, 4. Janusz Marszałek, 5. Dariusz Stasiak, 6. Patryk Wild, 7. Marek Obrębalski lub Wiktor Marconi, 8. Robert Raczyński, 9. Rafał Dutkiewicz. 
PiS (7 mandatów): 1. Andrzej Jaroch, 2. Paweł Hreniak, 3. Elżbieta Gaszyńska, 4. Piotr Sosiński, 5. Tadeusz Lewandowski, 6. Dorota Czudowska, 7. Krzysztof Skóra. 
SLD (4 mandaty): 1. Piotr Żuk, 2. Marek Dyduch, 3. Grażyna Malczuk, 4. Michał Huzarski. 
PSL (1 mandat): 1. Stanisław Longawa. 

[godzina 12:00, akt.: 24.11.2010]
Ostateczny skład Rady Miasta Jeleniej Góry:
PO (10): Leszek Wrotniewski, Wiesław Tomera, Ewa Duziak, Piotr Miedziński, Andrzej Grochala, Grażyna Pawlukiewicz-Rehlis, Jerzy Lenard, Anna Ragiel, Zofia Czernow, Hubert Papaj.
SLD (5): Józef Sarzyński, Jerzy Pleskot, Wojciech Chadży, Zbigniew Ładziński, Józef Gajewski.
PiS (4): Rafał Szymański, Ireneusz Łojek, Oliwer Kubicki, Krzysztof Mróz.
Razem dla Jeleniej Góry (3): Danuta Wójcik, Bożena Wachowicz-Makieła, Miłosz Sajnog.
Wspólne Miasto (1): Krzysztof Kroczak. 
Platforma "przybrała", ale nie na tyle, by rządzić samodzielnie (na szczęście). W PiS-ie nastąpiła wymiana jednego furiata na innego nieroba, poza tym po staremu: słynni (lokalnie) Mróz i Łojek rządzą. No i młody lew w szeregach partii Jarosława Obłąkanego, Oliwer Kubicki.
Największym przegranym jest (jak zwykle) Robert Prystrom: nie wyszło z drugą turą w prezydenckich, nie wszedł do Rady Miasta. Niechże Pan Robert sobie wreszcie odpuści, bo osiągnie ten sam stopień śmieszności, co pan Korwin-Mikke na niwie ogólnopolskiej. 
Tak na gorąco: widzę szanse na poprawę komunikacji miejskiej w Jeleniej Górze. Zawiła rozwinie tramwaje (Wiklik ze swoją atrapą pod ratuszem do Rady nie wjechał), a Chadży hożo zajmie się MZK (Miejski Zakład Kry-Cha). Oraz poprawę bezpieczeństwa w akwenach (nawet niestrzeżonych), w których kąpieli zażywają jeleniogórzanie: Zofia Czernow - jako niezatapialna politycznie - zajmie się ich bezpieczeństwem. Cieszę się, że członkiem rady został mój sąsiad, niezniszczalny Józef Sarzyński: bez niego gremium to nie miałoby żadnego wyrazu, szczególnie satyrycznego...


W OKOLICACH
Szklarską Porębą rządził będzie nowy burmistrz, który żadną miarą nie jest nowicjuszem: Grzegorz Sokoliński, dotychczasowy przewodniczący Rady Miasta. Mocne 60% z haczykiem to świetny wynik: Grzegorz, gratulacje. 
Również Karpacz uniknie II tury: dotychczasowy szef miasta, pan Bogdan Malinowski (miłośnik wielkich hoteli, powstających niekoniecznie zgodnie z prawem) rządzić będzie kolejną kadencję. Gratulacje dla Karpacza (to złośliwość zamierzona)!
Dotychczasowy burmistrz Kowar, Mirosław Górecki (40,6% głosów), także powalczy w tym niełatwym do rządzenia mieście w dogrywce: jego konkurent, pan Jerzy Wroński, uzyskał jednak sporo mniej, bo 20,5% głosów. Trzymam kciuki, Mirku!
Stara Kamienica miała dobrego gospodarza i utrzyma go przez następne cztery lata: pan Wojciech Poczynek w I turze zdobył bardzo zacne 70,7% głosów na "tak" (bowiem nie miał kontrkandydata).
Wspaniały wynik pani Anny Latto w Podgórzynie (75,1%) daje jej kolejną kadencję. To chyba dobry znak dla pięknej gminy podkarkonoskiej?
Pan Kamil Kowalski z Trzcińska rządzić będzie w gminie Janowice Wielkie. 36-latkowi zaufało 51,6% wyborców.
Jeżowie Sudeckim konieczna będzie dogrywka pomiędzy "starym" wójtem i mocną kandydatką z PO: pan  Jan Dudek otrzymał ponad 44% głosów, pani Anna Konieczyńska - ponad 40% głosów.
Gmina Mysłakowice gra dalej: wójt Zdzisław Pietrowski powalczy z Krzysztofem Korzeniem. Wynik pierwszej rundy: 45,5% do 34% na korzyść dotychczasowego szefa gminy.

Jednak podkreślić chciałbym wynik urzędującego burmistrza przepięknie rozwijającego się Świeradowa Zdroju: Roland Marciniak uzyskał 80,1% głosów. Wiele miast (w tym Jelenia Góra, ale w szczególności Karpacz) winno zazdrościć grodowi Flinsa takiego szefa! Startował tu także ex-wiceprezydent Jeleniej Góry, pan Zbigniew Szereniuk - i przepadł z kretesem (na szczęście!), zdobywając ledwie 8,6% głosów.

Flagi

free counters